wtorek, 29 grudnia 2015

9.

Ethan
 
   Szliśmy w ciszy już długo. Między liściami drzew widać skrawki fioletowego nieba. Zaraz pochłoną nas ciemności, ale Lisa nie zwalniała.
   Odniosłem wrażenie, że im dalej idziemy, tym las robi się gęstszy, ale posłusznie szedłem za dziewczynką. Smoczyca człapała za mną, a Tatiana w postaci sowy leciała nad nami.
    — Lisa? Zatrzymamy się na noc? — spytałem.
   — Niestety musimy. Jesteś zmęczony?
   — Trochę — skłamałem. W rzeczywistości wszystkie mięśnie mnie rwały, byłem głodny, spragniony i zmęczony.
   Boże, jeśli tak ma wyglądać dzień w wojsku — wyczerpujące marsze, zero posiłków przez cały dzień, upał, pot i zmęczenie — to kiedy już wrócę do domu, rozejrzę się za innym zajęciem.
   — Wiem, że jesteś okropnie zmęczony. Ja też. Bycie wyczerpanym to żaden wstyd — powiedziała Lisa, a ja zdziwiłem się, że powiedziała coś bez pytania.
   — Tutaj nie, ale w wojsku tak — odparłem.
   Szliśmy jeszcze kawałek w milczeniu. Dziewczynka zatrzmała się pod wielkim dębem. Jeden z jego korzeni był ogromny i wystawał ponad ziemię, tworząc małą jamkę, w której spokojnie mogło się zmieścić troje dorosłych ludzi.
   — Tutaj się zatrzymamy — oznajmiła Lisa. Kazała Capii zostać, a potem zwróciła się do mnie: — Twój dajmon może się zmieniać w różne zwierzęta, prawda?
   Skinąłem głową.
   — W takim razie wy poszukacie wody i drewna na opał, a ja rozejrzę się za jedzeniem.
   — Jak zamierzasz coś upolować? Nie masz żadnej broni.
   — Poradzę sobie bez. W naszej wiosce wszyscy muszą potrafić upolować zwierzę mając do dyspozycji tylko patyk — powiedziała i odeszła, zanim powiedziałem coś jeszcze.
   — Chodź, Tatiana — powiedziałem i ruszyłem w drugą stronę. Dajmona zmieniła się w jastrzębia i poszybowała nade mną, wypatrując wody, a ja szedłem za nią, zbierając chrust.
   Po dwóch minutach miałem całkiem spory stosik drewna, ale dalej jeszcze szedłem za dajmoną. Jastrząb twierdził, że woda jest niedaleko. Kiedy usłyszałem szum wodospadu, powietrze rozdarł nieludzki krzyk. Poznałem Lisę po głosie i zamarłem. Co jej mogło się stać? Napadło ją dzikie zwierzę, niecywilizowane plemiona czy Bóg wie, co jeszcze?
   Kiedy tylko odzyskałem panowanie nad ciałem, porzuciłem drewno i z Tatianą-tygrysem pobiegłem w stronę głosu mojej towarzyszki.
   Gdy byłem już blisko, potknąłem się i wyrżnąłem jak długi na korzenie drzewa. Musiałem wstać, ale nie miałem siły. Musiałem uratować Lisę, zanim zabiorą mi ją jak Danielle.
   Kiedy tak przekonywałem swoje mięśnie do daleszego wysiłku, czyjeś silne ręce podniosły mnie z ziemi. Zacząłem się szarpać i wierzgać, ale nieznajomy miał mocny uścisk.
   — Jeśli dalej będziesz wyczyniać takie wygibasy, to cię nie utrzymam — powiedział obcy męski głos.
   — Tatiana! — wydarłem się. Mężczyzna, który mnie trzymał, powiedział coś w jakimś śpiewnym języku. Poczułem, że moja dajmona jest zagrożona, ktoś ją dotyka, a po chwili odpłynąłem w ciemność.


Daniel
 
   Znalazłem. Przejście znajdowało się za wieszakami z dżinsami w sklepie Sinsay w Brodwick Center. Z mojego domu jest to z osiem kilometrów, więc przeszedłem spory kawałek.
   — Azachiel, myślisz, że jeszcze kiedyś wrócę do domu, do tego świata? — zapytałem, uprzednio rozglądając się, czy nikt nie jest w stanie mnie usłyszeć.
   — Nie mnie to wiedzieć, Daniel. Wchodzisz?
   Spojrzałem w wycięte w powietrzu okienko. Krawędzie były niedostrzegalne. Obraz w środku był ruchomy: przedstawiał średniowieczne miasto widziane z góry. Z bardzo wysoka. Gdybym spadł tam na ziemię, niewątpliwie skończyłbym dwa metry pod ziemią. Nie to mnie najbardziej przerażało. Przez zniszczoną bramę do miasta przedostawały się koślawe człowiekowatopodobne istoty.
   — Mam tam wejść?
   Anioł skinął głową.
   — I pamiętaj, Danielu. Nawet jeśli mnie nie widzisz, jestem przy tobie.
   — Dobra, zapamiętam. No to wchodzę — powiedziałem i starałem się nie myśleć o wysokości, z jakiej zaraz spadnę. Uklęknąłem przed wieszakiem i powoli pod niego wszedłem, a następnie przesunąłem się w stronę portalu. Wszedłem nogami w dół i nie pożałowałem tej decyzji.
   Zacząłem spadać.

1 komentarz:

  1. Hej;) Zaprosiłaś mnie, więc jestem. Przyznam się bez bicia, że z powodu braku czasu na razie przeczytałam tylko ten rozdział, ale nie widzę problemu, żeby nadrobić kiedyś kolejne.
    Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to bardzo krótki tekst.Cóż, ja jestem fanką długich rozdziałów, w których występuje dużo opisów, dużo przeżyć, emocji czasem też akcji. U ciebie mamy coś w stylu porwania, przejście przez portal, więc akcji niby sporo, ale troszkę słabo to opisałaś. Nie odczułam strachu o bohaterów, ani takaich emocji, które powinnam poczuć. A to dlatego, że było mało opisów. Widać, że masz pomysły i bujną wyobraźnię, więc będzie naprawdę nieźle, jeśli popracujesz nad opisami. Więcej uczuć, emocji, opisów! ;) Dobrze ci radzę;) I życzę dużo powodzenia i weny do pisania;)

    Pozdrawiam!
    I zapraszam też do siebie, byłoby mi miło gdybyś teraz ty oceniła mnie;)
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń